Możliwość psychicznego okaleczenia szczenięcia jest bardzo duża. Dotyczy to przede wszystkim czasu, w którym zostaje ono oddzielone od swojego rodzeństwa i wprowadzone w świat ludzi. Dlatego też początkowe warunki zadomowienia są punktem zwrotnym w dalszym rozwoju młodego organizmu. Jego rozwój przyjmie oczekiwany przez nas przebieg , tylko wtedy, gdy umożliwimy mu znalezienie zaufania do swoich nowych partnerów, nowego środowiska oraz siebie samego. Właśnie w tym czasie, powinniśmy zaangażować całą naszą wiedzę o naturze psa, zdolność wczuwania się oraz wiele czasu.
Powszechnie uważamy, że przejęcie szczenięcia przez nowych właścicieli w wieku 8-10 tygodni jest najkorzystniejsze. Lecz mimo całej oczywistości / matka przestaje karmić / i zrozumienia, z którym oddzielamy nasze szczenięta od miotu, chodzi tu o zasadnicze działanie, dla którego nie ma w naturze żadnego przykładu. Właśnie w tych pierwszych 12-14 tygodniach życia przechodzi nasz pies najdelikatniejszą fazę, która dozgonnie znamionuje kształtujący proces dojrzewania. Gdy więc bierzemy do siebie szczenię, nie myślmy, że jest ono "gotowe do odebrania", lecz o tym, że znajduje się ono w okresie decydującej fazy rozwojowej. Przedwczesne przerwanie jego naturalnego rozwoju wpływa przede wszystkim na te zjawiska, które w normalnych warunkach wynikałyby z bogatego wspólnego życia i kształtowania się stosunków z rówieśnkami i matką / a właściwie także z ojcem /. To znaczy, że dla młodego psa takie warunki, które pozwolą mu stać się "prawdziwym psem" poprzez obcowanie z przedstawicielami tego samego gatunku, mogą być częściowo nieznane.
Lecz wiemy także, że pies jako partner człowieka, musi być jemu zawczasu dostarczony. Ażeby więc nasz towarzysz domowy mógł stać się "prawdziwym psem", zarówno w stosunkach z innymi psami jak i we wspólnym życiu z człowiekiem, musi dokonać jak gdyby podwójnego "dopasowania", którego często nie jesteśmy świadomi. Proces wychowywania szczenięcia musi być poniekąd dwujęzyczny, żeby umożliwić mu zrozumienie zarówno swoich towarzyszy, jak i nas, ludzi. Jednakże złudna jest nadzieja, że obie te biologiczne potrzeby uda się skompensować poprzez przesunięcie momentu oddania szczenięcia. Zadajemy więc sobie pytanie, czy ważniejsze jest łagodzenie braków rozwojowych w wewnątrzgatunkowych zachowaniach społecznych / między psami /, czy też w międzygatunkowych / stosunek pies-człowiek /. Nie ma jednak jednoznacznej odpowiedzi, gdyż oba zawsze odbiją się ujemnie na usposobieniu naszego psa.
Zgłębianie przyczyn zaburzeń osobowości, doprowadziło wielu psich psychologów do koncepcji "kształtujących dni zabaw". Myśl przewodnia polega na tym, żeby jeśli to możliwe zgodnie z naturą kontynuować przerwany proces kształtowania się i zabaw, określany jako wczesny rozwój. Możemy to zorganizować poprzez wspólne prowadzenie / wychowywanie / mniej więcej równych wiekiem szczeniąt / także różnych ras /. Praktyczne urzeczywistnienie tej względnie nowej koncepcji, znajduje się dopiero w początkowej fazie, obiecującej jednak przyszły sukces. Do tej pory każdy nabywca szczenięcia, który chciał odpowiednio rozwinąć swoje i jego zachowania, oraz musiał rozpoznać i najlepiej jak to możliwe wypełnić wielorakie biologiczne potrzeby zachowań swojego podopiecznego, był zdany na siebie samego. Niewystarczająca jest bowiem powszechnie dostępna literatura na temat koniecznych biologicznych zachowań oraz "kształtujących dni zabaw". Mogę jedynie odesłać państwa do książki Johna Fishera "Okiem psa", która może być pomocą w postępowaniu z naszym przyjacielem.
Rozwój zachowań naszego psa przebiega z natury w nadzwyczaj sensowny sposób i w odpowiedniej kolejności. Wraz ze stopniowym budzeniem się jego zmysłów, co jest zapoczątkowane przez otwarcie oczu i uszu, wyrasta osesek z owego "płaszcza ochronnego", który go dotychczas otaczał i ograniczał jego możliwości postrzegania. Jeszcze pod opieką matki i hodowcy rozszerza się przed nim coraz bardziej jego bezpośrednie środowisko rozwoju. Jednak rosnące zdolności poznawania i oceniania tego jeszcze małego świata, budzą w nim nie tylko ciekawość, ale także uczucia nieprzyjemne lub nawet strach przed nieznanym. To znaczy, że podczas gdy ciekawość pobudza go do poznawania nowego, a wszystkie przyjemne doświadczenia zwiększają jego pewność siebie, równocześnie wzrasta strach przed niekiedy jeszcze nieznanym. Przy czym strach nie jest w żadnym wypadku czymś negatywnym, lecz biologicznie nadzwyczaj ważnym elementem. Ponieważ jest to strach, który w świecie pełnym niebezpieczeństw, nieopanowanej ciekawości przeciwstawia samozachowawczą ostrożność. Ciekawość i strach stoją w sprzeczności, ale przedstawiają niezwykle ważny podczas rozwoju, czynnik równowagi.
Aby hartujące ćwiczenia równowagi wpłynęły korzystnie na przyszłe życie, będzie potrzebna na początku odrobina nieufności. Może ona wynikać z poczucia bezpieczeństwa, które oferuje mu ścisłe towarzystwo rówieśników. Dopiero poprzez to pewne bezpieczeństwo powstaje "odprężające pole", które umożliwia aktywny podbój własnego świata i niepohamowane zabawy. Ma to szczególnie duże znaczenie, poniewaz podczas zabaw może przebiegać próbowanie oraz ćwiczenie wszystkich sposobów zachowań, które są ważne w póżniejszym dorosłym życiu.
Jeśli zadomowienie i towarzyszący mu rozwój zachowań ma się udać, to musimy wszystko w to zaangażować, tak aby utracone pierwotne zaufanie do społeczności miotu, zostało możliwie dobrze przez nas zastąpione. Możemy więc wybudować pierwszy pomost dla nowej więzi poprzez naszą bliskość i cielesny kontakt przy karmieniu z ręki i oczywiście głaskaniu. Jednakże dla stworzenia tej więzi zalecana jest przede wszystkim wspólna zabawa, dzięki której dochodzi do głosu uczucie ochoty, cementujące nowy związek szybko i trwale / właśnie podczas zabawy /. Opiera się to na tym, że jednym z najsilniejszych osobniczych odruchów jest uniknięcie uczucia niechęci, a wydobycie uczucia ochoty. Ta "zasada ochoty" znajduje najsilniejsze urzeczywistnienie właśnie w zabawie naszego szczenięcia.
W zabawie, obok nadzwyczaj intensywnej i nieświadomej nauki, pojawia się jeszcze inny efekt. Wysiłek wynikający z zabawy prowadzi w następstwie do zwiększonej potrzeby wypoczynku i spokoju. Jeśli połączy się zakończenie zabawy z i tak koniecznym karmieniem, to następująca po nim faza spokoju staje się istotną przesłanką do stopniowego przejścia do fazy bycia samemu. Dla istoty społecznej, jaką jest pies, bycie samemu jest stanem zasadniczo sprzecznym z naturą. Jego opanowania musimy psa nauczyć krok po kroku, podobnie jak człowieka. Można się pokusić o stwierdzenie, że pies nagle zostawiony sam, jest zaiste bardzo biednym psem.
Wprowadzając do dalszego rozwoju szczenięcia, wbrew jego naturalnym potrzebom nie bezpieczeństwo, lecz strach z powodu opuszczenia, możemy zasiać ziarno "strachu życiowego". Przez to nie nadchodzi wiele ważnych doświadczeń, a czas ich wpajania jest niestety ograniczony. Trwanie i częstotliwość takich nadzwyczaj negatywnie stymulujących sytuacji określa stopień ich wpływów na dalszy rozwój zachowań. Dotyczy tego także zasada, że równoczesne przeżycia łączą się. Jeśli będą dostrzeżone w stanie strachu przed opuszczeniem, do tej pory nieznane i nieprzyjemnie odbierane bodżce środowiskowe / np. wycie syreny, grzmoty burzowe lub odgłos dzwonów /, to przy wystąpieniu takiego lub podobnego bodżca akustycznego w póżniejszym życiu psa, może to doprowadzić do cofnięcia się zwierzęcia do dawnego uczucia strachu.
Następstwa nieudanego zadomowienia mogą się uzewnętrzniać nie tylko w rozwoju nieporządanych sposobów zachowań lecz także w brakach rozwojowych lub nawet chorobie. Rozważając całościowo zauważamy fundamentalne działanie zależności między usposobieniem i organizmem, między psychiką i fizjologią. W ten sposób można być pewnym, że każda forma psychospołecznego stresu / który działa na dłuższą metę / działa szkodliwie, jak np. zbyt wiele osobników na zbyt małej przestrzeni lub także przez brakującego partnera. Obok więc wielorakich braków zachowań będzie to miało wpływ przede wszystkim na układ krążenia, układ pokarmowy, nerki, system rozrodczy, odpornościowy jak również komórkowy / np. powstawanie raka /.
Ażeby uniknąć tych następstw musimy zaangażować wszystkie siły. Pomocne może być przy tym zastoso-wanie małych trików. Można przykładowo, poprzez położenie kocyka, który ma zapach pochodzący z gniazda, dostarczyć szczenięciu pewnego rodzaju zapachowego zaufaniado nowego legowiska. Można także pomóc, gdy jest samo, przez zostawienie w tle jakiegoś odgłosu, np. tykanie zegara, lub radio, ewentualnie uspokajającą bliskość jakiegoś innego życia.
Decydujące jest jednak zawsze, abyśmy zaangażowali wszelką zdolność wczuwania się w potrzeby naszego psa, oraz konieczny do ich zaspokojenia czas. Ponieważ tak bardzo życzymy sobie bliskiego przywiązania psa, musimy zdawać sobie sprawę z póżniejszych , nierzadko smutnych konsekwencji. Będzie wobec tego rozsądne, jeśli przygotowując psa uprzytomnimy sobie, jak liczne mogą być póżniejsze rozstania. Długa podróż służbowa,choroba lub wypadek, mogą stać się dramatyczną rozłąką dla zbyt silnie przywiązanego do nas psa.
Ten najgłębszy związek, który jest także częst