M.M.: Skąd wziął się tak piękny przydomek hodowlany "Górska Fantazja"?
B.R.: Właściwie przypadkiem. Na początku nie zastanawiałam się nad tym zbytnio, ponieważ nie planowałam zakładać hodowli. Pierwszym rodowodowym psem była rottweilerka Petra, która miała jeden raz dzieci, ale gdy rasa ta weszła nagle w modę i dużo nieodpowiedzialnych i "podejrzanych" ludzi zaczęło trzymać te psy, powiedziałam , że nie będę hodować tak trudnej w ułożeniu rasy. U nas ludzie są kompletnie nieprzygotowani do porozumiewania się z tego typu psami. Nasza PETRA żyje nadal z nami i mimo podeszłego wieku (10 lat) jest w doskonałej kondycji.
Gdy urodził nam się pierwszy miot musiałam zarejestrować przydomek hodowlany. Chciałam, żeby nazwa kojarzyła się trochę z miejscem, gdzie znajduje się hodowla (wówczas w Górze Kalwarii) , a "fantazja" dlatego, że ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły i fantazje. Poza tym wtedy wydawało mi się, ze to tylko moje "fantazje" na temat hodowli, bo wszyscy w rodzinie byli przeciwni moim pomysłom.
M.M.: Skąd wziął się pomysł na hodowlę psów rasowych?
B.R.: W domu od dziecka nazywano mnie psia i kocia mamą. Zawsze zbierałam porzucone kotki, ptaszki, które wypadły z gniazda lub złamały skrzydło, chodziłam do wylęgarni i zabierałam im dopiero co wylęgnięte wybrakowane kurczęta, które są skazane na śmierć, hodowałam żabki ze skrzeku i rybki z ikry wyłowionej w stawiku itd. Zawsze pełno tego wszystkiego biegało po naszym domu. Moja rodzina dostawała szału i patrzyli na mnie przez wiele lat jak na odmieńca. To było chyba jednak powołanie i skończyłam na wydziale zootechnicznym AR w Warszawie (gdzie zresztą poznałam mojego męża). Dlaczego hodowla psów rasowych? Uwielbiam odchowywać szczenięta, czuć ich specyficzny zapach. Źle się czuje, gdy w domu nie potykam się o psy, które wszędzie leżą i łażą za mną krok w krok.
M.M.: Czy "Górska Fantazja" to tylko labradory?
B.R.: Właściwie pierwsze były goldeny i też trochę przypadkiem. Obecnie jesteśmy nastawieni głownie na labradory, ale mamy jeszcze naszą goldenkę CASANDRA Górska Fantazja i do niedawna jedynego w Polsce chesapeake bay retrievera - BARBARELLA of Blue Erinor (doskonała hodowla retrieverów w Czechach, bazująca na najlepszych liniach).
M.M.: Dlaczego wybór padł właśnie na labradory, czy to miłość od pierwszego wejrzenia ?
B.R.: W tym wypadku nie był to absolutnie przypadek lecz świadomy wybór. Moją największą miłością z dzieciństwa był mieszaniec podobny trochę do gończego, ale bardziej krępej budowy. To była prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Zobaczyłam go przy budzie na łańcuchu u jednego z pacjentów mojego ojca. Roczny pies szalał z radości, gdy (oczywiście nie zważając na nic) zaczęłam go "miętosić". Oczywiście zmusiłam ojca , żeby go odkupił za " każde pieniądze". I to było to: bezgraniczna miłość, mądrość, oddanie i całkowite porozumienie. OGAR (tak miał na imię) miał jedną wadę: jego pasja łowiecka wyciągała go czasami na kilka godzin w pola i laki. Raz nie było go dwa dni. Zawsze wracał i od razu szedł do wanny, żeby doprowadzić go do "kultury".
Takiego psa chciałam hodować: najważniejszy był charakter - przyjazny, inteligentny, łatwy do ułożenia, oddany, skory do zabawy i pracy do późnej starości. Wygląd też nie był obojętny. Chciałam, żeby to był taki zwyczajny pies podobny do mojego OGARA.
M.M.: Czy różnorodność ras retrieverów powoduje, ze ma Pani w domu rożne psy, o rożnych charakterach ?
B.R.: Właściwie interesują mnie wszystkie retrievery (6 ras), ale największym uczuciem darzę jednak labradory. A jeśli chodzi o charaktery retrieverów, to nie różnią się one miedzy sobą tak istotnie (naturalnie w optymalnej wersji). Labrador jest najbardziej wszechstronny, pewny siebie i zrównoważony, nie boi się niczego, wiec nie ma powodu być agresywny. Golden jest trochę bardziej miękki psychicznie, więc potrzebuje wcześniejszej i intensywniejszej socjalizacji i zapoznania się z wszelkimi aspektami codziennego życia (podobnie chesapeake). Goldeny mają mniejszy temperament i są ostrożniejsze. Naturalnie jak we wszystkich rasach, w hodowli należy bardzo zwracać uwagę na charakter psa, a nie tylko eksterier.
M.M.: Czy hodowla psów to sposób na życie?
B.R.: Dla mnie hodowla psów to jest życie i nie wyobrażam sobie innego. Jednakże wszystko co się robi, należy wykonywać z odpowiednia wiedza i zaangażowaniem. Żeby hodować psy należy mieć dużo czasu i odpowiednie środki finansowe, gdyż wystawy , odchowanie szczeniąt oraz utrzymanie psów w optymalnych warunkach dużo kosztują.
M.M.: Czy pielęgnacja włosa goldena czy chesapeaka jest uciążliwa?
B.R.: Właściwie nie, gdyż retrievery są to psy użytkowe. U goldena wystarczy codzienne szczotkowanie i kilkakrotne w ciągu roku wykapanie psa. Chesapeaka nie należy zbyt często kąpać, ponieważ u tej rasy cechą charakterystyczną jest pewne natłuszczenie sierści. Natomiast wszystkie retrievery powinny jak najczęściej pływać w otwartych akwenach (czystych). Woda jest ich namiętnością i podczas pływania doskonale rozwijają swoje umięśnienie, nie obciążając stawów.
M.M.:W jaki sposób zareklamowałaby Pani chesapeake bay retrievera, ta rasa jest niemal nie znana w Polsce?
B.R.: Rasą zainteresowałam się u mojej przyjaciółki w Czechach (hodowla "Golden Erinor"), która pierwsza sprowadziła te psy do swojego kraju z Danii. Psy jej nie chciały nas wpuścić na podwórze, stały przy płocie i dość ostro szczekały. Gdy jednak weszliśmy w obecności właściciela, zaczęły zachowywać się jak labradory witały się z nami czule, wskakiwały na kolana, szukały z zaciekawieniem kontaktu. Jest to rasa, która ma cechy stróżująco-obronne, ale w domu zachowuje się jak pozostałe retrievery. Więc jeśli ktoś chce psa rodzinnego, łagodnego dla dzieci, a jednocześnie stróża, który nie będzie biegł do każdego obcego machając ogonem, to polecam tę właśnie rasę. Poza tym są bardzo temperamentne podczas pracy w polu, z dużą pasja łowiecką, wspaniale aportują.
M.M.: Na jakich liniach hodowlanych oparła Pani hodowlę labradorów i goldenów?
B.R.: Jeśli chodzi o goldeny, których mimo wszystko bardzo niewiele wyszło z naszej hodowli, to bardzo mnie interesuje doskonała linia Stanfas ANGUSA. Jestem zauroczona tym psem i jego potomstwem, a także tym typem goldena. Postaramy się kontynuować tę linię poprzez dzieci i wnuki Angusa.
Nasze czekoladowe labradory opieramy na linii Boothgate's (jedna z najlepszych hodowli czekoladowych labradorów w Anglii), a także Mardas, Cambremer, Donalbain, Lejie, Bradking i Fairywood's (Holandia).
W żółtej natomiast idziemy głównie w kierunku linii Rocheby oraz Philipstown, Balnova, Cambremer.
Nasze kroki skierowaliśmy ostatnio do Finlandii, skąd przywieźliśmy nowego psa z linii Strongline's i Palabras (kontynuuje także linie Tweedledum, Guideline's oraz Biggas) - Strongline's KERNEL. Jego ojcem jest Top Dog '99 w Finlandii - Palabras BLUE BAYO.
Z Finlandii przyjechała także suczka z hodowli Follies, której ojcem jest Zw. Świata '99 z Helsinek: Tawastway's FOOLING AROUND.
M.M.: Proszę nam opowiedzieć o swoich pierwszych psach.
B.R.: Pierwsza była goldenka Karin (imp. z Holandii), nie do końca zaplanowana, nie największej urody, ale dawała piękne dzieci. Obecnie na emeryturze.
Gdy już postanowiłam hodować labradory, okazało się, że nie będzie to takie proste. W kraju nie znalazłam nic godnego uwagi, a jeśli już coś robić to na najwyższym poziomie. Kiedyś trafiliśmy do pewnej hodowli w Holandii gdzie akurat były 6-tygodniowe szczenięta. Nigdy przedtem nie widziałam na własne oczy tak pięknych czekoladek. Zakochałam się. Na szczenię z tej małej hodowli czekaliśmy ponad rok. CHOCOLATE COUNTRY GIRL of Dalwhinni zapoczątkowała labradory w "Górskiej Fantazji". Miała trzy mioty, ale ze względu na trudne porody nie będzie więcej kryta. Potem było kilka nieudanych importów (problemy ze zdrowiem lub marny eksterier), którym to pieskom znaleźliśmy nowe rodziny.
Niektórym nowicjuszom wydaje się takie proste sprowadzenie dobrego psa z zagranicy. Nasze były z najbardziej renomowanych hodowli, ale nawet w takich, większość rodzących się zwierząt jest po prostu przeciętna. Jestem maksymalistką i zostawiam w hodowli tylko wysokiej jakości zwierzęta i to zarówno pod względem wyglądu, zdrowia jak i charakteru. Później z pomocą znajomych hodowców, udało nam się wykupić rocznego psa z likwidowanej hodowli (po dwudziestu kilku latach istnienia, ze względu na podeszły wiek hodowcy). Tak trafił do nas wspaniały chłopak Ladylands BOY (imię dostał na cześć pierwszego Championa w tej hodowli).
M.M.: W jaki sposób trafił w Pani ręce tak wspaniały pies, jakim niewątpliwie jest BELLE ARMANI of the Music Forest?
B.R.: To tez była długa i ciężka droga. Gdy zamówiłam COUNTRY już zaczęłam myśleć o odpowiednim psie i "rozpuściłam wici" wśród znajomych hodowców. Przed Armanim kupiliśmy chyba trzy szczenięta (jeden czekoladowy i dwa czarne z genem czekoladowym), a czwartego po obejrzeniu po prostu nie wzięłam. Jeden miał dysplazję łokciową, a dwa nie wyrosły niestety na wybitne egzemplarze. Wielu tamtejszych hodowców zna mnie już tego (i może nie do końca im się to podoba), że nawet jeśli kupię zwierze w najlepszej hodowli, a będzie marne, to nie zostanie u mnie, tylko trafi "do rodziny na kanapę".
W międzyczasie weszłam w kontakt z jedna z najlepszych hodowli Beneluxu (Fairywood's), specjalizującej się w czekoladowych labradorach. Tam spodobał mi się młody czarny pies, kilka razy widziałam go w młodzieży na wystawach. Nie był on urodzony w tej hodowli, lecz wzięty za krycie. Zamówiłam po nim szczenię. Dowiedziałam się, że hodowca będzie kryl nim trzy suki. Urodziły się szczenięta, ale było ich niewiele i hodowca powiedział, że na razie klika najlepszych sztuk zostawia u siebie, a mnie nie interesowały "gorsze". Ku mojemu zaskoczeniu po kilku dniach dostałam wiadomość od innego zaprzyjaźnionego hodowcy, że chyba będzie możliwe wykupienie ARMANIEGO.
Nie bardzo mogłam się dowiedzieć dlaczego go sprzedają, ale w umowie zapisałam klauzulę, że jeśli będzie z nim jakiś problem, pies wraca z powrotem do nich. Po wielu miesiącach, gdy poznałam hodowcę "of the Music Forest" (gdzie urodził się Armani), dowiedziałam się o konflikcie, który wówczas zaistniał miedzy tymi hodowlami. I tak trochę dzięki szczęściu i zbiegowi okoliczności zamieszkał u nas BELLE ARMANI.
M.M.: Proszę opowiedzieć o psach, które wywarły największy wpływ na hodowlę, i ich znaczących sukcesach.
B.R.: Na pewno ogromne znaczenie dla hodowli miała moja ukochana sunia COUNTRY (Champion Polski, BOB). Jest matką psa z pierwszego miotu labradorów naszej hodowli: ELVIS CHOCOLATE GF (Mł.Ch. PL, CH. PL). ELVIS natomiast jest ojcem rodzeństwa MACHO I MONA LIZA GF (oboje Mł. Ch. PL i Mł. Zw. Klubu Litwy 2001). Obecnie została w hodowli kilkumiesięczna córka MACHO: VICTORIA GF (trzecie pokolenie czekoladek w Górskiej Fantazji).
Do tej pory w naszej hodowli nie mieliśmy praktycznie żółtych miotów (pierwszy w tym roku), ale poprawimy ten stan rzeczy, gdyż rosną już trzy młode suczki (miejmy nadzieje - zdrowo).
Najbardziej utytułowanym psem jest jak wiadomo ARMANI. Zanim trafił do nas wielokrotnie wygrywał na wystawach. Na wystawie klubowej we Francji był najlepszym szczenięciem, w Holandii otrzymał dwa certyfikaty na Championa i jeden rezerwowy, na wystawie Europejskiej w Genui (Włochy) dostał res. CAC, zdobył także tytuł Mł. Ch. Luxemburga. Ma także tytuł Zw. Europy, Ch. PL, Ch. Litwy, Zw. Polski '98, '99. Zwycięzca Klubu 2000 i 2001, Najlepszy Reproduktor, Zwycięzca Klubu Litwy 2000 i 2001, czekamy na potwierdzenie Interchampiona. Ma także wiele CAC i CACIB na wystawach w Austrii, Niemczech, Czechach, na Słowacji i Węgrzech. W sumie około 40 CAC, ponad 20 CACIB, wielokrotni BOB, BOG i BIS. Jednym z ostatnich sukcesów jest wygrana łącznie z BIS na wystawie Spezial Zuchtshow Deutsche Retriever Klub (Lich 2001). Doskonałym reproduktorem jest też BOY, który ze względu na brak odpowiednich partnerek, nie został niestety należycie wykorzystany w naszej hodowli, natomiast ma bardzo dużo dobrych dzieci w innych hodowlach. Dwie z naszych nowych suczek zakupiliśmy specjalnie z przeznaczeniem m.in. na żony dla BOY-a.
M.M.: Czy importowane psy przyczyniły się do rozwoju hodowli hodowanych przez Panią ras w Polsce?
B.R.: Gdy zaczynaliśmy hodowla labradorów w Polsce była prawie nieznaczna. Najłatwiej poprawić rasę kryjąc dobrymi reproduktorami, a niewielu hodowców może sobie pozwolić na wyjazd na "zachód". To był, nie ukrywam jeden z naszych celów i mam nadzieje, że w znacznym stopniu się ziścił, a hodowcy, którzy u nas kryli są zadowoleni. Nasze reproduktory dały dużo dobrych dzieci (w kraju i za granicą). Wśród nich są Championy, Mł. Championy, Zwycięzcy Europy i Klubów, ale powiem szczerze - wolałabym, żeby pozom polskich suczek był lepszy (nie wyłączając z tego moich). Myślę, że moje psy zrobiły więcej dobrego w innych hodowlach niż w mojej własnej. Niestety nie mamy zbyt wiele suczek, które moglibyśmy kryć naszymi psami, więc u nas nie są w pełni wykorzystane. Niedawno znajomi zarzucili mi, że niedługo prawie nie będzie szczeniąt w Górskiej Fantazji i powinnam mieć nowe młode suki. Faktycznie mam trzy dorosłe suczki (5-6 lat). Przez 6 lat hodowli została u nas w rodzinie jedna suczka z moim przydomkiem. Łatwo to wyjaśnić, gdyż tak się składa, ze moje suczki-mamusie rodzą prawie samych chłopców, a w miotach było średnio jedna lub dwie dziewczyny, które w dodatku mnie nie satysfakcjonowały. Być może jestem zbyt wymagająca i trochę niecierpliwa.
M.M.: Ile obecnie w hodowli mieszka psów, czy to są tylko retrievery?
B.R.: Jedna goldenka, jedna chessie, jedenaście labradorow oraz stara rottweilerka.
M.M.: Ile miotów rodzi się średnio w hodowli?
B.R.: Średnio około czterech.
M.M.: Jak zorganizowana jest Pani hodowla, psy przebywają w domu czy w kojcach?
B.R.: Naturalnie mamy także kojce (często nie wykorzystywane), ale psy są przede wszystkim trochę w domu i trochę na wybiegach (ok. 80 m2 każdy), po kilka dla towarzystwa oczywiście. W domu stale przebywają psy młode i matki ze szczeniętami. Dorosłe przychodzą do domu na zmianę. Szczenięta i młode (najczęściej bardzo temperamentne) nie powinny bawić się z dorosłymi masywnymi psami, które nawet w dojrzałym wieku lubią sobie nieźle pohasać i mogą zrobić krzywdę młodemu, delikatnemu organizmowi. Poza tym nasze psy maja kilka tys. metrów laki z laskiem do pobiegania. Ponieważ na naszej działce nie da się wykopać stawu, kupiliśmy im ostatnio teren nad rzeka. Retriever nad woda, to po prostu szczyt szczęścia.
M.M.: Czy rasy, które Pani hoduje, są dla każdego?
B.R.: Właściwie nie, ponieważ są to psy stworzone do pracy i ludzie, którzy nie maja zbyt wiele czasu dla psa, nie powinni mieć retrievera. Te psy nie lubią przebywać ciągle same i nudzić się. Należy zapewnić im odpowiednia ilość spacerów oraz zabaw. Bardzo wskazane są także wyjazdy nad wodę. Ponadto potrzebne jest im nie tylko towarzystwo ludzi, ale także innych zwierząt, przede wszystkim psów. Zdarza się, że nowi nabywcy dokupują w niedługim czasie drugiego retrievera, a niektórzy bardziej uświadomieni, zamawiają u nas od razu dwa. Ostatnio odwiedził nas pewien Amerykanin (na stale zamieszkały w Polsce), który zamówił dwa szczeniaki, gdyż samotny pies żyje krócej i dokupił im jeszcze kota. Jeśli nie ma się takiej możliwości, należy zapewnić swojemu psu stale kontakty z innymi psami.
M.M.: Czy retrievery to psy myśliwskie w pełnym tego słowa znaczeniu?
B.R.: Na pewno nie są to psy myśliwskie do jakich przyzwyczajeni są nasi myśliwi. Retrievery nie powinny mieć skłonności gonienia za zwierzyna i chęci zabicia jej. Są one wyspecjalizowane do pracy po strzale, a ich główną pasja jest wyszukiwanie postrzelonej zwierzyny i przynoszenie jej. Retrievery są z natury psami pogodnymi i cale szkolenie ich powinno odbywać się na zasadzie dobrej zabawy - nigdy przymusu!
M.M.: Czy w hodowli retrieverów styka się Pani z jakimiś problemami?
B.R.: Oczywiście. Są to żywe organizmy i zawsze mogą się zdarzyć problemy. Ale pytanie pewnie dotyczy chorób typowych dla rasy. Najbardziej widocznym problemem jest dysplazja oraz problemy związane z zaburzeniami wzrostu młodych zwierząt. Nie jest to problem typowy dla retrieverow lecz wszystkich ras w typie ciężkim. Temat jest bardzo obszerny, ale chce tylko powiedzieć, że byłoby wspaniale, gdyby dysplazja była tylko kwestią genetyki (już dawno nie mielibyśmy tego problemu), jak próbują to przedstawić niektórzy "oświeceni" weterynarze. Jest w pewnym stopniu dziedziczna, ale bardzo duży wpływ ma żywienie w okresie wzrostu oraz brak urazów. Wielokrotnie z przerażeniem obserwuję, jak właściciele młodych labradorów pozwalają im na skoki z wysokich mebli, czy schodów, albo wściekłe gonitwy i kotłowanie się z dwa razy od nich większymi psami. To są podstawowe problemy, na jakie hodowcy muszą uczulać nowych właścicieli i nie wolno im mówić, że retriever to bezproblemowe zwierzę. Ponieważ mieliśmy problemy z odchowaniem zdrowych psów, bardzo duży nacisk położyliśmy na profilaktykę rozwoju aparatu ruchu. Obecnie wpółpracujemy z doskonałym ortopedą oraz specjalista żywieniowcem - homeopatą. Doszliśmy wspólnie do bardzo pozytywnych wniosków, że w znaczący sposób możemy wspomóc w młodym organizmie rozwój aparatu ruchu poprzez odpowiednie dodatki żywieniowe. Jednakże nie chciałbym tutaj umniejszać wagi profilaktycznych prześwietleń w kierunku dysplazji i uważam, że powinien zostać wprowadzony obowiązek prześwietlania retrieverów.
M.M.: Czy stosuje Pani w swej hodowli inbred?
B.R.: Tak, ale niezbyt bliski. Na razie staraliśmy się prowadzić hodowle liniowo. Natomiast odradzam inbred początkującym hodowcom. Jest to "wyższa szkoła jazdy" - trzeba doskonale znać przodków i linie swoich psów (przede wszystkim pod katem problemów zdrowotnych), także mieć sporo szczęścia.
M.M.: Proszę nam zdradzić swoje plany hodowlane na przyszłe lata?
B.R.: Plany lubią się nie sprawdzać, wiec wolałabym o nich nie mówić.
M.M.: Jak wiedzie się Państwa psom w nowym tysiącleciu na wystawach?
B.R.: Całkiem nieźle, kilka psów skończyło Młodzieżowe Championaty i Championaty Polski, a także rozpoczęło w innych krajach. Sukcesy odnieśliśmy, także na bardzo ważnych wystawach klubowych w Polsce i na Litwie, a także specjalnej wystawie DRC w Niemczech. Na przyszłość życzyłabym jednak sobie i innym (przede wszystkim sędziom i hodowcom) trochę więcej etyki i profesjonalizmu. Nie zapominajmy także, kto tu powinien być najważniejszy - pies, swoją wypowiedz chciałbym zakończyć myślą - starajmy się robić, to co robimy, jak najlepiej, a wtedy nieważne jest czy się wygrywa, czy przegrywa.
M.M.: W imieniu własnym, czytelników oraz Redakcji życzę Pani kolejnych lat z labradorami, a także spełnienia wszelkich marzeń osobistych oraz tych największych związanych z hodowla tak niezwykłych ras psów.
Monika Milian